Neotango: energia ruchu w miejsce bliskiego objęcia
Oryginał: "New tango trades cheek to cheek for hot, fast moves"
Autorka: Kim-Mai Cutler, tłum.: Lechosław Hojnacki.
Do tanga, jak zawsze dotąd, trzeba dwojga, jednakowoż w ostatnim czasie młoda generacja wielkomiejskich miłośników tanga wzbogaciła ten najbardziej tradycyjny argentyński taniec o zadziwiająco nowoczesne figury.
Przez większość ostatniej sobotniej nocy Homer Ladas serwował tu, w małym studiu coś, co jawiło się być programem tradycyjnego tanga. Tuziny par łagodnie wirowały w bliskim objęciu na wytartej drewnianej podłodze, do unoszących się w powietrzu dźwięków skrzypiec z okresu Złotej Ery Tanga lat czterdziestych. Jednak około czwartej nad ranem sytuacja na parkiecie diametralnie się zmieniła. Kiedy tłumek tradycyjnych tangueros udał się do łóżek, pan Ladas porzucił muzykę orkiestralną. Jej miejsce zajął rodzaj nowoczesnej muzyki o silnej roli basu, która mogłaby być grana w hiphopowym klubie nocnym. Także taniec się zmienił: młodzi ludzie, którzy pozostali w sali, wypełnili parkiet całkiem nowym stylem tanga - unosząc się i wirując po całej powierzchni sali.
Jest to neotango. Nowa, milenijna wersja tańca, który narodził się na przełomie poprzedniego stulecia w lupanarach Buenos Aires; wersja, która dziś rozprzestrzenia się w całym tangowym świecie.
Przez długie lata słowo tango przywodziło na myśl obrazy wyrafinowania i świetności: tangueros w eleganckich garniturach i z różami w zębach kroczący po parkiecie z długonogimi kobietami - tanguerami odzianymi w suknie rozcięte na udach. Ale to tango zanikało. Wiele amerykańskich milong i innych imprez tanecznych stawało się marginalnymi wydarzeniami organizowanymi przez topniejące grupy coraz starszych zapaleńców tańczących do roztrzeszczanych płyt z akordeonową muzyką.
Dziś jednak w coraz to nowych miastach USA, nowa generacja tancerzy tanga wypełnia od nowa parkiety. Pląsają nie do tradycyjnych skrzypiec lub, powiedzmy, orkiestry wielkiego Canaro, ale do rytmu Massive Attack lub do zawodzenia gitary Jimiego Hendrixa. Koniec z formalnym ubiorem; sneakersy, jeansy z niskim krokiem, czy też topy bez pleców są jak najbardziej na miejscu.
Także sam taniec jest inny: szybszy, płynniejszy, wymagający większej przestrzeni. Podczas gdy oldskulowi tancerze rozkoszując się prostymi krokami mogą tańczyć przytuleni serce przy sercu, nowe tango zachłannie zagarnia parkiet. Wiele wersji nowego tanga walczy o lepsze: niektórzy tancerze zapożyczają figury i muzykę ze świata muzyki elektronicznej, swingu i nawet sztuk walki.
W studio milong Pana Ladasa można spotkać doprawdy globalistyczny zestaw partnerów naraz: architekt z Berlina, Japonka współpracująca ze społecznością tangową Edynburga (Szkocja), studenci college'u w Południowej Kaliforni, którzy przylecieli po prostu potańczyć, nawet paru autentycznych argentyńczyków z Buenos Aires.
Pan Ladas jest symbolem nowej generacji tancerzy. Były inżynier mechanik z Tucson (Arizona) zobaczył reklamę tanga, kiedy miał 27 lat i popadł w obsesję. Zaczął pobierać lekcje i wkrótce 10 godzin w tygodniu zamieniło się w 15, a potem 20. Na festiwalu tanga w Amsterdamie tańczył 26 godzin non-stop. Ale tango stanowiło dla pana Ladasa (dziś 36-letniego) [w 2005 roku, przyp. tłum.] tylko jego hobby, aż do momentu, kiedy dwa kataklizmy wstrząsnęły jego życiem: śmierć jego matki oraz atak terrorystyczny na WTC zaraz następnego dnia. Wziął urlop z pracy, aby zacząć uczyć tanga i - nigdy nie wrócił do poprzedniego zawodu.
Mniej więcej w tym samym czasie w kręgach tanecznych Ameryki i Europy zaczęła rosnąć popularność neotanga. Miało swoje korzenie jednocześnie w łomocie muzyki klubowej, nowoczesnych stylingach prominentnych tancerzy tanga argentyńskiego, modnych stylach fitness: jogi, pilates, sztuk walki; nawet w capoeirze, brazylijskich formach artystycznych łączących sztuki walki z akrobatyką.
Podczas gdy tradycyjne formy tanga mogą być wysoko ustrukturalizowane, wczesne formy neotanga opierały się na wierze w wolność eksperymentowania tancerzy. Pan Ladas zaczął upowszechniać nowe tango prowadząc lekcje i milongi w całym kraju [USA, przyp. tłum.]. W 2003 roku on i grupa podobnie myślących tancerzy z San Francisco otwarli podwoje pierwszej w tym mieście wielkiej milongi alternatywnej. "Istniała wtedy grupa sfrustrowanych młodych ludzi, którzy pragnęli większej wolności ekspresji w tangu", powiedział. Jednakowoż, kiedy neotango zaczęło nabierać rozmachu, społeczności pasjonatów tanga zaczęły się dzielić na "kliki" [sformułowanie autora, przyp. tłum.] argumentujące o wyższości poszczególnych stylów. Kiedy imprezy pana Ladasa zaczęły się upowszechniać, niektórzy tancerze ogłosili go "tangowym filistynem" lub zaczęli unikać jego imprez. Podobne rozłamy pojawiły się w innych społecznościach. "Kiedy tancerze nowego stylu pojawili się w Denver, zostali ogłoszeni 'bachorami tanga' w związku z powodowaniem kolizji na parkiecie swoimi rzucającymi się w oczy i czasem niebezpiecznymi figurami" - powiedział Stephen Brown, członek-założyciel tangowej społeczności Dallas i didżej na festiwalach tanga w Denver.
Tradycjonaliści zwyczajnie łaknęli starego stylu: pierś przy piersi, policzek, przy policzku, z oczyma zamkniętymi w transie tanga. "Tango znajduje się bardzo blisko serca" - powiedział Moti Buchboot - "To sprawia, że jego szalonym fanatykom łatwo przychodzi utrzymywanie, że tylko ich styl jest stylem i że jest jedynie słuszny".
To nawet nie tyle figury taneczne dzielą społeczność tanga, lecz raczej muzyka bardziej zorientowana na rytm. "Tango wymaga muzyki jak ludzki oddech, bez tego nie nadaje się do tańczenia" - stwierdził wieloletni nauczyciel z Denver, Tom Stermitz. Ale nawet pan Stermitz, który promuje starszy styl apilado, ostatnio dołączył milongę alternatywną do swojego popularnego dorocznego festiwalu tanga.
Debata dotarła wreszcie i do Argentyny. Tango we własnej ojczyźnie podlegało represjom w okresie między 1955 i 1983 rokiem, pod rządami reżimów, które zamykały milongi i więziły tancerzy. Tango argentyńskie zeszło wtedy do podziemia. Jakkolwiek później z rozgłosem wróciło do życia, kiedy szereg showów na Broadwayu w latach 1980-tych i wczesnych 90-tych (w tym "Tango Argentino" i "Forever Tango") wzbudził międzynarodowe zainteresowanie, to jednak muzyka po takiej przerwie wyraźnie mniej już pasowała do nowych czasów.
Kiedy po raz pierwszy pojawiła się muzyka neotango, jeden jedyny klub w Buenos Aires grał domowej roboty kompilację Carlosa Libedinsky'ego zwaną "Narcotango". Jednak po upowszechnieniu jej wśród swoich przyjaciół w Europie i Ameryce Północnej w 2003 roku, muzyk ten [Libedinsky, przyp. tłum.] sprzedał 20 tysięcy płyt CD i wtedy, głównie za sprawą reklamy ustnej, stała się ona [muzyka neotango, przyp. tłum.] częścią standardowych playlist w wielu klubach Buenos Aires.
"Wielu ludzi mówi, że to nie jest tango. Nawet ja nie jestem tego pewny - oczywiście nie twierdzę że to jest tango tradycyjne" - powiedział pan Libedinsky - "ale jest to coś nowego, coś odświeżającego. Dodaje nowych kolorów i muzyce, i tańcowi".
To za granicą nowy taniec pojawił się i został poddany nieustannej ewolucji. Pan Ladas uczy tanga tancerzy swinga (może powinno się nazywać "swango"?). Inne pary East Coast [East Coast Swing, Jitterbug, taniec zbliżony do Jive'a, przyp. tłum.] rozwijają "liquid tango" i "free tango" (wśród szerokiego asortymentu innych nazw).
Jakkolwiek to nowe tango nazwać, po wielu dekadach Argentyna utraciła monopol na tango.
By Kim-Mai Cutler, The Wall Street Journal, 2005
Tłum.: L. Hojnacki
Oryginalny tekst już nie jest dostępny: www.carloslibedinsky.com/espaniol/images/narco_prensa38/wall_street.htm