DLACZEGO WARTO WYJŚĆ Z PIASKOWNICY
I ZACZĄĆ STAWIAĆ PYTANIA SOBIE? 

Autorka: Veronica Toumanova, verotango.com, 2013

Tłumaczenie: Lechosław Hojnacki, 2021

 Przez całe lata mojej obecności w tangu spotykałam się (i wciąż spotykam) z pewną charakterystyczną postawą u tancerzy (zarówno mężczyzn, jak i kobiet, ale częściej kobiet), którą można streścić w słowach ”ludzie, z którymi chciałabym tańczyć, nie tańczą ze mną. Nie są towarzyscy. Powinni być bardziej otwarci, wyjść ze swojego małego świata, wypróbować nowego tancerza (mnie), zaakceptować mnie taką, jaką jestem i cieszyć się tym, co mam do zaoferowania”. Typową konsekwencją takiej postawy jest frustracja. Powoli (a czasem i szybko) frustracja przesłania inne aspekty tangowego doświadczenia, osoba taka czuje się odrzucona i wreszcie tworzy się błędne koło: tanguera czuje, że inni jej nie chcą, popada w zły nastrój i w efekcie tańczy jeszcze mniej.

 Możesz się z taką postawą zgadzać lub nie. Ja osobiście się z nią nie zgadzam, ale piszę to nie dlatego, że chcę ją oceniać, ale raczej dlatego, że po pierwsze chcę ją zrozumieć, a po drugie, chcę pomóc zmienić tę postawę w coś bardziej produktywnego.

 Jeśli nigdy nie doświadczyłaś takiej frustracji, możesz teraz przestać czytać. Jeśli jednak uznasz za interesujące pytania takie, jak „dlaczego on mnie nie zaprasza”, “dlaczego ona na mnie nie patrzy” lub „wszystkie te grupki snobów tańczą tylko między sobą, szkoda że choć raz nie wystawią nosa na świat realny i nie zauważą kogokolwiek z zewnątrz”, wtedy mój tekst może ci pomóc pokonać frustrację i znaleźć w tangu więcej radości.

 Kiedy zaczynamy jakąś aktywność, taką jak na przykład tenis, fotografię czy malowanie, jakoś nie oczekujemy, że nasz trener tenisa będzie od razu chciał z nami grać dla własnej rozrywki. Nie spodziewamy się, że czasopisma fotograficzne opublikują nasze pierwsze zdjęcia albo, że galerie sztuki rzucą się wystawiać nasze pierwsze obrazy. Oczywiście wszystko może się zdarzyć, ale wszyscy rozumiemy, że byłby to wyjątek. W żadnej innej dziedzinie życia nie oczekujemy, że inni będą nas cenić, doceniać i pożądać bez naszej wcześniejszej osobistej inwestycji w nasze UMIEJĘTNOŚCI. Jednocześnie wielu, gdy tylko wkracza w świat tanga, wydaje się zapominać o tej prostej zasadzie życiowej: że konieczne jest i nasze własne inwestowanie, i wzajemne zainteresowanie. 

 Jak to możliwe, że inteligentni, wykształceni i doświadczeni ludzie zaczynają żywić tak nierealistyczne oczekiwania? Zamieszanie przynajmniej po części wynika z błędnej interpretacji słowa „społeczny” (ang. “social”; termin “social tango” odnosi się do tanga argentyńskiego i akcentuje jego charakter zjawiska społecznego a nie działalności zawodowej, przyp. tłum.) „Społeczny” w tangu oznacza, że ​​tańczymy w parach oraz jednocześnie z innymi parami wokół siebie na parkiecie. I że między tandami można się „socjalizować”, aby pomóc w „tworzeniu społeczności tangowej”. „Społeczny” nie oznacza natomiast, że ​​inni ludzie koniecznie zaakceptują cię dokładnie takim, jakim jesteś, albo że tańczą z tobą tylko dlatego, że ty chcesz tańczyć. „Społeczny” nie oznacza, że ​​inni ludzie są ci coś winni lub że mają obowiązek zapewnić ci dobrą zabawę. Ty też nie masz takiego obowiązku. Ale oni MOGĄ dać ci dobrą zabawę i ty też MOŻESZ.

 Czy gdziekolwiek indziej w życiu jesteśmy akceptowani i mile widziani dokładnie za samo to, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, bez konieczności inwestowania w UMIEJĘTNOŚCI, bez integrowania się ze środowiskiem, bez posiadania najpierw czegoś do zaoferowania innym? No dobrze: jest tak, kiedy jesteśmy małymi dziećmi z naszymi rodzicami albo z innymi dziećmi w piaskownicy. Nasi rodzice zaakceptują i pokochają nas dokładnie takimi, jakimi jesteśmy, a w piaskownicy inne dzieci będą się z nami bawić, chyba że zachowamy się naprawdę nieprzyjaźnie. Ale tango nie jest piaskownicą, inni tancerze nie są ani twoimi rodzicami, ani dziećmi.

 Jeśli chciałbyś, aby ktoś z tobą zatańczył, musisz zadać sobie dwa pytania. Po pierwsze, dlaczego chcesz tańczyć akurat z nim/nią? A po drugie, jakim musiał(a)byś być tancerzem/osobą, aby on(a) także tego chciał(a)?

 Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi bardzo często "ponieważ bardzo mi się podoba jak on/ona tańczy". Co zwykle oznacza, że ​​rozumiesz, o co chodzi w tangu, i że masz odpowiednie priorytety. Możliwe jednak, że ta osoba nie myśli o tobie tak samo. Nie ma obiektywnie „dobrego tancerza” i „złego tancerza”, jest za to wielka różnorodność preferencji. Nie zadawaj sobie pytania „DLACZEGO on(a) mnie nie chce”. To nie jest właściwe pytanie i nie znajdziesz właściwej odpowiedzi, ponieważ nie możesz tego wiedzieć. Zamiast tego zadaj sobie pytanie: „co ta osoba wydaje się lubić w ludziach, z którymi tańczy?” Obserwuj, analizuj, wyciągaj wnioski.

 Odpowiedź na następne pytanie ("jakim musiałbym być tancerzem, żeby być chcianym") może być różna: od "muszę być jedną z pięciu najlepszych tancerek na tej milondze" do "muszę być młodą blondynką i nosić mini spódniczkę". Pamiętaj, że każda odpowiedź z tego zakresu to WYSTARCZAJĄCO WAŻNY POWÓD, ABY Z KIMŚ ZATAŃCZYĆ. To, że ktoś lubi tańczyć tylko ze znakomitymi tancerzami, nie czyni go snobem, bo jeśli ta osoba jest snobem, to ty też. Ty TEŻ chcesz tańczyć ze znakomitymi tancerzami. Jeśli odpowiedź na to pytanie brzmi „blond i mini spódniczka”, to osoba ta ma po prostu inne priorytety i ma do tego pełne prawo. Równie dobrze może się też okazać, że wasze priorytety nie pasują do siebie. Jeśli bycie blondynką w mini jest wbrew twoim zasadom, to albo zmień zainteresowania na innego tancerza, albo zmień swoje zasady. Jeśli natomiast zrozumiesz, że musisz stać się bardziej zaawansowanym tancerzem, znajdź odpowiedniego nauczyciela i zacznij doskonalić swój taniec. Jeśli zaś czujesz, że chodzi o Twoje umiejętności społeczne, sposób ubierania się lub prezencję, spróbuj zaobserwować, co robią ci, którzy w Twoich oczach odnoszą więcej sukcesów. Nie potępiaj ich za to, że różnią się od ciebie, bo to właśnie oni mogą ci pomóc.

 Jeśli jesteś mężczyzną, a kobieta ci odmówi, nie obrażaj się. Pamiętaj, nie jesteś już w piaskownicy. Bądź mężczyzną. Bądź godny kobiety, której pragniesz. Nie mów swoim kolegom, że „ta tańczy tylko z nauczycielami”, bo kiedy ona powie “tak” twojemu koledze, poczujesz się jak idiota. 

 Jeśli jesteś kobietą, nie oceniaj innych tancerzy pod kątem ich preferencji. Pamiętaj, że chcesz, aby akurat ten mężczyzna cię poprosił, ponieważ jest w nim coś wartościowego, coś, co ci się podoba. Bądź gotowa dawać, nie tylko brać. Kultywuj swoje umiejętności, rozwijaj się, doskonal. Bądź hojna, ale ... nie tańcz z ludźmi, z którymi nie chcesz tańczyć. Jeśli tańczysz z “byle kim” tylko dlatego, że czujesz, iż musisz tańczyć, to nie zdziw się, że „byle kto” wciąż cię zaprasza.

 Tak naprawdę nie ma znaczenia DLACZEGO pragniesz z kimś zatańczyć, ale zrozum, że to pragnienie jest ważnym elementem tanga i musi być wzajemne. Jeśli druga osoba nie przejawia takiego pragnienia, możesz albo znaleźć coś, co sprawi, że zacznie, albo znaleźć inny obiekt swojej uwagi. Ostatecznie prawdziwe tango nie jest przede wszystkim spotkaniem dwóch umiejętności. Jest to raczej spotkanie dwóch pragnień. A od momentu, kiedy to zrozumiesz, cała reszta zależy od Ciebie.

Autor oryginału: Veronica Toumanova

Źródło: Facebook

Tłum. Lechosław Hojnacki, hojnacki.net

Pogrubienia pochodzą od autorki.

Więcej tekstów tej samej autorki (tamże linki do wszystkich tłumaczeń moich i nie moich): www.verotango.com/p/essays.html 

Od tłumacza:

W tym i innych tłumaczeniach stosuję zależnie od kontekstu albo formy rodzajowe "najczęściej spotykane w praktyce" (np. "prowadzący" a nie "prowadzący/prowadząca" oraz "podążająca" a nie "podążający/podążająca"), albo też formy rodzaju męskiego (np. "będziesz musiał praktykować" etc.). Wyjątkiem są miejsca, gdzie Autorka sama używa podwojonych form. Inaczej nie byłoby możliwe zachowanie odpowiedniej przejrzystości wizualnej i mentalnej wskutek kompletnego zaciemnienia treści wersjami, subwersjami z różnymi końcówkami rodzajowymi etc. W wielu przypadkach opisywane sytuacje i zjawiska odnoszą się jednakowoż zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Bardzo proszę Czytelnika o zrozumienie dla priorytetu czytelności i przejrzystości tekstu nad drobiazgowością oraz o podstawienie sobie za każdym razem obu form rodzajowych. 

Gdyby jakiś konkretny kontekst wskazywał odniesienie tylko do jednej płci, używam sformułowań "kobieta" lub "mężczyzna".

I jeszcze jeden wyjątek: tam, gdzie Autorka pisze o sobie, używam formy rodzaju żeńskiego (np. "uzyskałam pełnię twojej uwagi")