DLACZEGO CZASAMI NIE NAUCZYSZ SIĘ NICZEGO OD NAJLEPSZYCH NAUCZYCIELI?

Autorka: Veronica Toumanova, verotango.com, 2018

Tłumaczenie: Lechosław Hojnacki, 2018

Tytuł oryginału: "Why sometimes you learn nothing from the best teachers", Veronica Toumanova, 2018.

 Uczenie się tanga rzadko oznacza systematyczne czynienie stałych postępów. Jest to zarówno doświadczenie moje własne, jak i wielu znanych mi osób. Prawie wszyscy zgadzają się z twierdzeniem, że tango jest tańcem trudnym, i że opanowanie go na satysfakcjonującym nas poziomie może trwać szereg lat. Proces ten bywa często zagmatwany, frustrujący i powolny.

 Kiedy przychodzisz na zajęcia dla początkujących, życie jest piękne. Twoi nauczyciele robią wszystko, co można, aby zapoznać cię z twoją rolą w tańcu, nauczyć wrażliwości na muzykę, ruchu tanecznego, a także społecznych aspektów tanga. Masz wrażenie, jak gdyby każda lekcja otwierała nowe drzwi do nieznanych, a fascynujących kosmosów. Mniej więcej po roku czujesz się już całkiem niezłym tancerzem i jeżeli tango cię złowiło w swoją pułapkę, zapisujesz się na następny kurs.

 Zwykle w trakcie drugiego (czasem trzeciego) roku nauki staje się dla ciebie oczywistą bolesna prawda: nadal nie jesteś nikim więcej niż niezłym tancerzem. Czasem wydaje ci się, że nie czynisz już tak szybkich postępów, jak przedtem, a czasem, że wcale się nie rozwijasz. Zaczynasz podejrzewać, że twoi nauczyciele uczą cię nieodpowiednich rzeczy, w nieodpowiedni sposób, albo nieodpowiednio szybko. Tancerze, których przedtem podglądałeś, nie wydają ci się już imponujący. Jednocześnie zaczynasz dostrzegać wokół siebie rzeczywiście dobrych tancerzy, chcesz być jak oni, tańczyć z nimi i należeć do ich grona. To poczucie głębokiego niezadowolenia wyznacza początek twojego osobistego, bohaterskiego rajdu w pogoni za “byciem lepszym tancerzem”. W tym momencie czasem zostajesz przy swoich dotychczasowych nauczycielach, jednak często zaczynasz poszukiwać nowego modelu swojego rozwoju. Zaczynasz chodzić na warsztaty renomowanych par, oglądasz filmiki na YouTube aż do bólu oczu, szukasz stałego partnera na regularne praktiki. Poszukujesz kogoś, kogo mógłbyś nazwać twoim nauczycielem: kogoś, kto pomoże ci poprawić twój taniec w sposób widoczny i odczuwalny. Prawdopodobnie zaczynasz także brać prywatne lekcje, pragnąc osobistej troski ze strony nauczyciela. Może się to skończyć bieganiem od nauczyciela do nauczyciela połączonym ze stopniowym traceniem nadziei, w miarę jak rośnie twoja dezorientacja wobec braku widocznych rezultatów. Czasem jednak masz szczęście spotkać w tej pogoni osobę, której nauczanie nagle nada twojemu światu sens. Twoje ciało zaczyna robić coś inaczej, jak nigdy dotąd nie zdołało. Twój partner taneczny skomplementuje twoje postępy, a ty zaczynasz się czuć, jakbyś wreszcie znalazł swojego Osobistego Świętego Graala.

 Jak to się dzieje, że jesteś w stanie się rozwinąć z pomocą jednych nauczycieli, a z innymi nie, chociaż wyglądają na podobnie kompetentnych? Jakie aspekty uczenia się zależą od ciebie jako ucznia, a jakie od nauczyciela? No i - jak rozróżnić że jakaś konkretna relacja nauczyciel - uczeń prowadzi donikąd? Aby pomóc w zrozumieniu odpowiedzi na te pytania proponuję prosty model. W dynamice procesu uczenia się możemy zidentyfikować trzy ważne składowe: CELE, STRUKTURĘ (w uproszczeniu: treści, metody i techniki, przyp. tłum.) i PROCES

 Jedną z przyczyn, dla których będąc początkującymi uczniami czujemy się szczęśliwi i podekscytowani, jest to, że nasze cele są całościowo określone przez kogoś innego: nauczyciela któremu ufamy. A ufamy, jeśli wierzymy w pełni, że nasi nauczyciele wiedzą, czego, jak i jak szybko mamy się uczyć. Nie mamy sprecyzowanych własnych celów, więc wszystko czego się uczymy jest nowe i obiecujące. Presja jest niska. Przysłowiowe małe kroczki naszych początkowych postępów wydają się być ogromne w porównaniu z postępami doświadczonych tancerzy. Sytuacja zmienia się jednak, kiedy zaczynasz samodzielnie myśleć o własnym rozwoju tanecznym i ustalać swoje własne cele. Na tym etapie ważne jest, aby nie zacząć się ograniczać do samodzielnego ustalania celów długoterminowych. Jeżeli powiesz sobie “chcę tańczyć jak gwiazda tanga X lub Z” (która ma dwadzieścia lat doświadczenia), postrzegaj to w kategoriach kierunku a nie celu. I w efekcie zdefiniuj jakiś konkretny cel krótkoterminowy, który może ci pozwolić zrobić w obranym kierunku jeden krok na raz. Cel zbyt ogólny może frustrować i demotywować. Jeżeli np. chcesz osiągnąć perfekcyjną technikę tańca, cóż,... to może być wyzwanie na całe życie. Ale jednocześnie da się np. w parę miesięcy poprawić balans albo komfort objęcia.

 Aby nasz proces uczenia się mógł zaistnieć, nauczyciel i uczeń muszą osiągnąć zgodę co do celu (lub celów). Podczas lekcji grupowych lub warsztatów odbywa się to niejako pośrednio: opis zajęć objaśnia z grubsza, czego będziesz się uczyć. Podczas prywatnej lekcji cele muszą zostać przedyskutowane i uzgodnione bezpośrednio i szczegółowo; w przeciwnym wypadku uczenie się będzie nieefektywne. Jeżeli uczeń nie ma sprecyzowanych własnych celów, nauczyciel może je zaproponować na podstawie aktualnego poziomu umiejętności ucznia oraz pożądanego przez niego kierunku rozwoju. Cele mogą być tak proste jak np. uczenie się pivotowania, albo tak złożone jak np. improwizacja do muzyki o różnej energii. Nie jest to istotne, o ile tylko cele są zrozumiałe i podzielane przez obie strony. Będzie to zależne od tego, dokąd uczeń chce podążać, jednak przede wszystkim od tego, w jakim punkcie uczeń jest właśnie teraz. Niektóre cele muszą ustąpić innym celom, bardziej szczegółowym, koniecznym dla czynienia postępów krok-po-kroku. Jeżeli np. chcesz się nauczyć improwizować do różnych orkiestr ale na razie masz problemy ze zidentyfikowaniem akcentu w takcie, to musisz zacząć naukę właśnie od tego ostatniego.

 Cele powinny być entuzjastycznie podzielane przez obie strony: nauczyciela i ucznia. Na przykład ja sama jestem typem nauczyciela zainteresowanym między innymi dogłębnym nauczaniem techniki. Dlatego dla mnie praca z uczniem, który nie jest zainteresowany usprawnianiem własnej techniki, jest stratą czasu. Wolę takiego ucznia posłać do innego nauczyciela. 

 Jest oczywiście ważne, aby to uczniowie decydowali czego chcą, jest jednak nie mniej ważne, aby nauczyciele mieli jasność, czego oni sami najbardziej kochają uczyć: po prostu zwykle to właśnie robią lepiej niż cokolwiek innego. Częstokroć nauczyciele uważają, że powinni służyć swoim uczniom w każdy możliwy sposób, aby biznes się kręcił. A jednak to właśnie nasza świadomość czego kochamy uczyć, nie tylko czyni nas lepszymi, bardziej entuzjastycznymi nauczycielami, ale także pomaga zgromadzić uczniów, którzy są zainteresowani tą konkretną tematyką.

 Dla ciebie jako ucznia ważne jest, aby rozumieć swoje cele i wierzyć, że możesz je osiągnąć. Twój nauczyciel natomiast powinien określić strukturę (zestawy ćwiczeń, metody i techniki), które pomogą ci osiągnąć te cele. Ten etap jest zależny od poziomu kompetencji i doświadczenia nauczyciela. Jest tu jednak i element zależny od twojej odpowiedzialności jako ucznia: musisz ustalić swoją własną strukturę tego procesu, jakiś rodzaj regularnej praktyki. Samo uczestniczenie w lekcjach rzadko prowadzi do trwałych postępów w tańcu. Wszystko, czegokolwiek się nauczysz w trakcie półtoragodzinnych zajęć, wyparuje z twojego umysłu i ciała, jeżeli nie będziesz tego regularnie powtarzać. Z tejże przyczyny warto nauczyć się robić regularne notatki: po prostu po to, aby ułatwić przypominanie sobie, czego się nauczyłeś. Fakt, że uczymy się fizycznego ruchu nie oznacza, że nie powinniśmy się wspomagać naszym analitycznym umysłem.

 Zajmijmy się teraz STRUKTURĄ. Na poziomie struktury źle się dzieje, jeżeli cele nie zostały wcześniej dobrze określone, albo jeżeli nauczyciel nie dysponuje dobrym rozpoznaniem poziomu umiejętności ucznia. W takich sytuacjach treść lekcji może być albo zbyt łatwa, albo - przeciwnie - nieosiągalnie trudna. Jeżeli ćwiczenia są za łatwe, cele trzeba dostosować a poprzeczkę podnieść; w przeciwnym razie wyjdziesz z zajęć z uczuciem “cóż, dobrze jest coś sobie powtórzyć, jednak nie wydaje mi się, że czegokolwiek się nauczyłem”. Jeżeli dla odmiany poprzeczkę umieszczono zbyt wysoko, cele trzeba podzielić na prostsze składowe. Efektywny proces uczenia się zawsze musi stawiać pewne wyzwania, a z drugiej strony nie mogą się one nam wydawać nieosiągalne.

 Mówiąc o “ćwiczeniu” nie mam na myśli literalnie samego rodzaju ruchu, jaki należy wykonać, ale raczej sposób w jaki należy to zrobić. Spacer, to spacer. Jednak nie uczymy go początkujących w ten sam sposób, jak zaawansowanych. Na każdym etapie nauki będziesz doskonalić swój spacer, jednak za każdym razem będziesz się skupiać na czymś innym. O ile w przypadku początkującego ucznia często wystarczy się skupić na chodzeniu zgodnie z akcentem taktu, o tyle bardziej zaawansowany tancerz będzie się skupiać na sposobie stawiania stopy, projekcji wolnej nogi, utrzymywania połączenia w objęciu etc. Oceniając w jakim stopniu dane ćwiczenie było dla ciebie łatwe lub trudne postaw sobie pytanie, na czym się ogniskowało. W idealnym przypadku ćwiczenie powinno ci się wydawać trudne, ale osiągalne przy założeniu, że się odpowiednio postarasz.

 Oczywiście, jeżeli nie poświęcisz ćwiczeniom wystarczającej uwagi, jeżeli nie postarasz się zrozumieć ich sensu, pozostając w przekonaniu, że “już je znasz”, wszystkie będą się wydawały albo za łatwe, albo zbyt trudne. To właśnie tutaj dotykamy wagi dobrej jakości procesu. Po pierwsze musimy rozumieć, że wymaga on pełnego zaangażowania każdej strony. Jeżeli przychodzisz na lekcję tanga oczekując, że nauczyciel wpłynie na twoje postępy w jakiś magiczny sposób, to nie zaangażujesz się w proces wystarczająco. A jeżeli się nie zaangażujesz, to nie pomoże ci  żadna ilość trafnych celów, dobrych struktur, pieniędzy, sławnych ludzi, lekcji jogi oraz drogich butów. Zaangażowanie się w proces ze strony ucznia polega po pierwsze na zrozumieniu celów zajęć i uznaniu ich za własne, po drugie na zaufaniu proponowanej strukturze i podążaniu za nią, a po trzecie na pełnym uczestnictwie w zajęciach: odbiorze informacji, wykonywaniu poleceń, uważności oraz na dawaniu i przyjmowaniu informacji zwrotnej.

 Istnieje kilka rzeczy, za których złe funkcjonowanie odpowiada uczeń. Pierwszą jest wymieniony już brak zaangażowania i założenie, iż samo bycie na zajęciach w magiczny sposób zmieni cię w lepszego tancerza. Kolejną jest zbyt ostra samoocena ucznia, która podnosi jego poziom stresu, a odbiera całą odwagę. Nie jest łatwo z tym walczyć. Zwykle zaczynamy naukę tanga w wieku dorosłym, kiedy postrzegamy już siebie jako ekspertów w wielu dziedzinach życia. W tym kontekście zaakceptowanie siebie samego jako kompletnego nowicjusza jest dużym ciosem dla naszego obrazu samych siebie. Jest to trudne zwłaszcza dla prowadzących mężczyzn. W naszym ogarniętym obsesją maskulinistyczną świecie (sformułowanie użyte przez autorkę, przyp. tłum.) pozostają oni pod stałą presją bycia wciąż najlepszymi, najsilniejszymi i najkompetentniejszymi. (Dla kobiet to także niełatwe, chociaż z innych przyczyn). Czasem trudno jest uciszyć swojego własnego wewnętrznego krytyka. Tak, czy inaczej, “być w pełni obecnym” oznacza pełne poświęcenie świadomości i uwagi (zajęciom, przyp. tłum.) oraz skupianie swojego umysłu na zadaniu, a nie na niańczeniu własnego ego.

 Angażowanie się w proces przez nauczyciela oznacza, że daje ci on regularnie informację zwrotną na temat tego, jak sobie radzisz, a także jak możesz coś zmienić. Natura procesu implikuje interakcję, wymianę między osobami. Oznacza to reakcję nauczyciela zarówno na wysiłki ucznia, jak i na jego sukcesy. Nie tylko po to, aby wypunktować co robi źle, ale także, aby dostarczyć narzędzi do skorygowania błędów i - co jest nie mniej ważne - aby wypunktować, co robi dobrze. Ostra ocena ze strony nauczyciela może powodować zbyt wysoki poziom stresu ucznia, jednak podobny efekt daje obojętność (nauczyciela, przyp. tłum.). Zaangażowany proces wymaga komunikacyjnej pętli sprzężenia zwrotnego. Jeżeli twój nauczyciel nie zapewnia informacji zwrotnej, poproś o nią.

Jeżeli nauczyciel po prostu objaśnia jak coś robi bez sprawdzania, czy rozumiesz, bez obserwowania lub korygowania ciebie, to jest to wykład, a nie zaangażowany proces. Jeżeli twój poziom zrozumienia prezentowanych treści jest prawie tak wysoki, jak reprezentowany przez samego nauczyciela, to znaczy, że wykład jest dobry i to może być właśnie to coś, czego oczekujesz. Jeżeli jednakowoż poziom twojego zrozumienia treści jest wyraźnie niższy, po takim wykładzie pozostaniesz z całą garścią tajemniczych stwierdzeń oraz z poczuciem porażki. Najlepiej jest, gdy nauczyciel poczyni wysiłek, aby zaprezentować ci treści lekcji w sposób, który jest zrozumiały dla ciebie. A w tym celu nauczyciel musi najpierw ocenić twoje umiejętności.

Zajęcia grupowe są oznaczane poziomem zaawansowania tanecznego (a czasem liczbą lat doświadczenia) w desperackim usiłowaniu zminimalizowania czasu, jaki nauczyciele muszą poświęcić na taką ocenę oraz umożliwienia zdefiniowania celów i struktury pasującej wszystkim uczestnikom. 

Na lekcji indywidualnej nauczyciel powinien zacząć właśnie od diagnozy: na przykład zatańczyć z tobą albo polecić ci wykonanie testowego ćwiczenia. Jeżeli przychodzisz na zajęcia indywidualne, a nauczyciel nie przeznacza kilku chwil na ogólną ocenę poziomu twoich umiejętności, proces nie będzie efektywny. Możesz wtedy otrzymać ćwiczenia nie odzwierciedlające twoich celów, za łatwe albo też za trudne. Możesz też nie rozumieć przekazu nauczyciela, ponieważ nie posługujecie się tym samym “językiem”. To często spotykany w tangu paradoks: idziesz na lekcję do niesamowitego tancerza, czujesz, że jest to osoba wyjątkowa na - ach - tak wiele sposobów, próbujesz robić to, co każe, a na końcu lekcji czujesz się zagubiony i sfrustrowany. Kiedy przydarza ci się coś takiego, oznacza to, że to proces nie działał dobrze.

 Jeżeli nauczyciel mówi grupie zaawansowanych tancerzy, żeby złapali kontakt z podłogą, wiedzą oni, co to oznacza i jak to zrobić poprawnie. Przeszli już wcześniej proces uczenia się, co konkretnie oznacza łapanie kontaktu z podłogą. Jeżeli nauczyciel mówi to samo do grupy początkującej, co najwyżej spojrzą w dół zdumieni, zastanawiając się w jakiż to sposób ich stopy miałyby kontakt z podłogą stracić o własnych siłach i bez wiedzy ich posiadacza. Zanim nauczymy ludzi czegokolwiek, najpierw musimy rozumieć ich aktualne wyobrażenie przedmiotu zajęć (lub i brak wyobrażenia). Przyczyną, dla której tak wielu uczniów wychodzi z tak wielu lekcji z określeniami takimi jak “poprowadź ją intencją”, “utrzymuj połączenie” lub “znajdź podłogę” (ja swego czasu ubóstwiałem polecenie “weź energię z podłogi”, przyp. tłum.) głęboko wbitymi w głowę, niemniej bez śladu zrozumienia, co oznaczają, jest to, iż nauczyciele nie tłumaczą im tych pojęć w sposób, który uczniowie mogą zrozumieć i odtworzyć. Innymi słowy dzieje się tak, ponieważ nauczyciele - nieważne, jak błyskotliwi - nie angażują się w pełni w proces. Być może czytelnik odniesie teraz wrażenie, że sugeruję, iż wysiłek sprawienia, aby uczeń coś zrozumiał, należy wyłącznie do odpowiedzialności nauczyciela. Nie. Aby przekazać efektywnie jakąś ideę, obie strony procesu musi łączyć pewien wspólny poziom zrozumienia

 Niektórzy nauczyciele nie akceptują faktu, że muszą ci tłumaczyć wszystko twoim językiem, ponieważ wierzą, że to twoim zadaniem jest wspinaczka cierniową drogą do objawienia, jak i oni czynili, kiedy byli “w twoim wieku”. I u niektórych (nielicznych) uczniów - to działa. Zdarzają się w tangu ludzie tak zmotywowani i ogarnięci obsesją, że obejdą świat dwukrotnie dookoła, by zrozumieć to, czego chcą. Zwykle osiągają w końcu świetne wyniki, a wielu z nich zaczyna uczyć tanga. Mimo to, jako nauczyciele musimy sobie wciąż uświadamiać, że nie każdy jest jak jedi. Zasadniczo, bardzo nieliczni są. Jeżeli jako nauczyciel, masz zamiar pogardzać większością uczniów (tymi, którzy potrzebują jasnych objaśnień wciąż i od nowa, którzy zatrzymują się w rozwoju, wątpią w siebie, poddają się jak tylko coś im się zaczyna wydawać zbyt niejasne i za trudne), to powinieneś ograniczyć swoją widownię do tych, którzy potrzebują tylko coacha przed walką na olimpiadzie tanga. Dla zwykłego człowieka, który traktuje tango jako hobby, twoje nauczanie będzie w najlepszym razie nieefektywne, a w najgorszym - traumatyzujące. Jeśli masz zamiar uczyć wszystkich, musisz zaakceptować fakt, iż nie każdy uczy się w ten sam sposób, nie każdy ma takie same uzdolnienia, taki sam poziom motywacji, a także że nie każdy jest przyszłym czarodziejem tanga. 

 Dla obu stron: nauczyciela i ucznia, pełne zaangażowanie w proces wymaga nie tylko motywacji, ale także dysponowania odpowiednimi zasobami mentalnymi i fizycznymi. Jeżeli w ramach jakiegoś wydarzenia tangowego nauczyciel daje cztery warsztaty dziennie dla dużej liczby uczniów o bardzo zróżnicowanych poziomach, a na dodatek jest jeszcze zmęczony podróżą, dawanym pokazem oraz udziałem w nocnej milondze, to dla takiego nauczyciela pełne zaangażowanie w proces z każdym uczniem graniczy z niemożliwością. W takiej sytuacji to uczeń musi włożyć wiele wysiłku, prosić o osobiste uwagi, kiedy to tylko możliwe i być cierpliwym. Niektórzy nauczyciele preferują wykładowy styl nauczania właśnie z powodu braku odpowiednich zasobów energii w takich warunkach, co oznacza, że tylko najbardziej zaawansowani tancerze naprawdę zrozumieją sedno zajęć (inni zaś pozostaną bez zrozumienia i sfrustrowani). 

 Istnieje też teoria spiskowa, zgodnie z którą nauczyciele nie chcą odkrywać swoich tajemnic aby pozostać najlepszymi i pożądanymi (i być może w niektórych przypadkach to prawda).  Z mojego doświadczenia wynika jednak, że niechęć nauczyciela do pełnego zaangażowania się w proces wynika raczej z braku umiejętności nauczycielskich, braku motywacji, braku inwencji lub też braku wszystkiego tego naraz.

 Jeżeli chcesz znacząco poprawić swoje umiejętności taneczne i znalazłeś nauczyciela, który ci się spodobał, to sugeruję ci prowadzenie checklisty. Zadawaj sobie często pytania: jak klarowne są dla ciebie twoje cele krótkoterminowe? Czy jesteś w tej kwestii w zgodzie ze swoim nauczycielem? Czy ćwiczenia prowadzą do rozjaśniania problemów, czy też raczej wprowadzają zamęt? Nie obawiaj się mówić nauczycielowi, że czegoś nie rozumiesz. Pamiętaj, że jego zawód zobowiązuje do wyjaśniania ci rzeczy w użyteczny dla ciebie sposób. Zarządzaj mądrze poziomem stawianych wyzwań: powinny być wymagające, ale nie przytłaczające. Efektywny proces uczenia się ma zapewniać klarowne treści i oczywiste efekty w twoim tańcu: oczywiste nie tylko dla ciebie, ale także dla twojego nauczyciela i twoich partnerów tanecznych. Jeżeli po jakimś czasie taka sytuacja nie zachodzi, niekoniecznie musi to oznaczać, że nauczyciel jest zły, jednak na pewno oznacza to, iż proces w jakimś aspekcie przebiega błędnie.

 Musisz także pamiętać, że o ile twój nauczyciel jest odpowiedzialny za proces nauczania ciebie, o tyle ty jesteś odpowiedzialny za uczenie się. Nie ma w tym żadnej magii, a tylko zwykłe rozumienie i praktykowanie. Uczenie się, to nie jest coś, co dostajesz. To jest coś, co robisz. A im więcej tego robisz, tym większy sukces osiągniesz. To twoja własna ścieżka do przejścia i czasem możesz się na niej czuć mocno samotnie, jednak uwierz mi: im dalej nią zajdziesz, tym piękniejsze widoki ujrzysz. 

Autor oryginału: Veronica Toumanova

Źródło: Facebook

Tłum. Lechosław Hojnacki, hojnacki.net

Więcej tekstów tej samej autorki (tamże linki do wszystkich tłumaczeń moich i nie moich): www.verotango.com/p/essays.html 

Angielski oryginał zawiera często używane rzeczowniki "leader" (prowadzący/a oraz "follower" (podążający/a), które, podobnie jak czasowniki [np. "walked" (spacerował/a)], odnoszą się do obu płci. Nie jest możliwe zachowanie w tłumaczeniu polskim podobnej uniwersalności bez kompletnego zaciemnienia treści wersjami, subwersjami z różnymi końcówkami rodzajowymi etc. Dlatego w tym i innych tłumaczeniach stosuję zależnie od kontekstu albo formy rodzajowe "najczęściej spotykane w praktyce" (np. "prowadzący" a nie "prowadzący/prowadząca" oraz "podążająca" a nie "podążający/podążająca"), albo też formy rodzaju męskiego (np. "znalazłeś nauczyciela", "czego się nauczyłeś"). W wielu przypadkach opisywane sytuacje i zjawiska odnoszą się jednakowoż zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Bardzo proszę Czytelnika (w sensie: Czytelniczkę/Czytelnika ;-) ) o zrozumienie dla priorytetu czytelności i przejrzystości tekstu nad drobiazgowością oraz o podstawienie sobie za każdym razem obu form rodzajowych (albo po prostu własnej). Gdyby jakiś konkretny kontekst miał się odnosić tylko do jednej płci, użyję sformułowań "kobieta" lub "mężczyzna". I jeszcze jeden wyjątek: tam, gdzie Autorka pisze o sobie, używam formy rodzaju żeńskiego (np. "uzyskałam pełnię twojej uwagi").

Źródło obrazu w tle nagłówka: Tango instruction, a Glympse, CC BY-NC-SA 2.0