Dlaczego często źle rozumiemy słowa “prowadzić” i “podążać” 

Autorka: Veronica Toumanova, verotango.com, 2014

Tłumaczenie: Lechosław Hojnacki, 2021

Oryginał (ang.): Why we often misunderstand the words “lead” and “follow”  Veronica Toumanova, 2014.

Przez całe lata zajmowania się tangiem jako tancerka i nauczycielka słyszałam wiele słów krytyki pod adresem angielskich terminów “lead” (prowadzić) i “follow” (podążać) oraz ich odpowiedników w innych językach. Słownik definiuje “to lead” jako “przewodzić w drodze, zwłaszcza idąc na przedzie”,  “wytyczać drogę na konkretnym kursie lub w konkretnym kierunku” oraz jako “służyć jako tor dla czegoś”.

Czasownik “to follow” jest definiowany jako “iść za kimś lub za czymś lub następować po czymś”. Jak widzimy, ogólny sens tych słów opisuje w miarę precyzyjnie role w tangu i nie ma żadnych emocjonalnych konotacji. Mimo to wiele osób nie lubi tych określeń.

Tango jest tańcem opartym na WSPÓLNEJ IMPROWIZACJI w parze; w pewnym sensie jest konwersacją między dwojgiem ludzi. Jak w każdej konwersacji: ktoś zaczyna, a ktoś inny przyłącza się. W niektórych językach słowo “leading” (prowadzenie) bywa zastępowane innymi terminami, zawsze jednak terminologia sprowadza się do podstawowej koncepcji “proponowania kierunku” przez prowadzących oraz “dążenia w zaproponowanym kierunku” przez podążające.

Wielokrotnie w historii terminy “prowadzić” i “podążać” bywały używane w opisach koncepcji nie mających wiele wspólnego z ich oryginalnymi znaczeniami. Model “prowadź - podążaj” bywał mylony z modelem “polecaj - wykonuj”. W modelu wydawania i wykonywania poleceń strona dominująca zmusza drugą do uległości, zagrażając jej przetrwaniu, dosłownie lub w określonym kontekście społecznym. Te historyczne konotacje bywają bardzo silne. Kiedy kilkakrotnie musiałam prowadzić zajęcia w języku niemieckim, nigdy nie mogłam się zmusić do wymówienia terminu „Führer” (niemiecki odpowiednik “prowadzącego", przyp. tłum.). W rzeczywistości model „polecaj - wykonuj” nie ma nic wspólnego z prowadzeniem i podążaniem. Jeśli chcesz odbyć interesującą rozmowę lub zatańczyć w autentycznym połączeniu, model „polecaj - wykonuj” nigdy się nie sprawdzi.

Mówiąc prosto, prowadzący w tangu jest odpowiedzialny za ruch pary w przestrzeni parkietu. Projektuje i proponuje pewien schemat i przekazuje tyle informacji, ile partnerka potrzebuje do podążania. Prowadzenie, to zatem rzecz o KIERUNKU. Rolą podążającej w tangu jest natomiast wyczucie zaproponowanego kierunku i aktywne podążanie w tym kierunku bez zbędnego wahania. Podążanie zatem, to rzecz o ZAUFANIU.

Oto, dlaczego wielu nauczycieli zniechęconych nieporozumieniami wokół “prowadzenia i podążania” używa w zamian np. słów “propozycja” i “reakcja”.

Dla mnie jednakowoż słowa “prowadzić” i “podążać” bardziej adekwatnie określają role partnerów w tangu.

Dobry prowadzący nie tylko proponuje. Jest także odpowiedzialny za parę jako całość; decyduje, w jakim kierunku i w jaki sposób para się porusza w ścisłym uzależnieniu od zewnętrznych warunków oraz - co nie mniej istotne - od możliwości i cech partnerki.

Podążanie partnerki, to nie tylko reagowanie na sugestię prowadzącego; jest to własna realizacja ruchu, pełne wyrażenie siebie, swojej własnej muzykalności, swojej własnej energii w ramach zaproponowanego schematu. We wzajemnym oddziaływaniu tych dwojga pojawia jest też charakterystyczny paradoks: gdy podążająca odbierze propozycję kierunku i prędkości, w następnej chwili to ona prowadzi parę przez sam fakt ruchu, w którym to prowadzący podąża za nią, aby utrzymać połączenie.

Kiedy jednak kobieta zaczyna się uczyć tanga, wszystko to najczęściej nie jest dla niej oczywiste. Termin “podążać” w swojej konotacji związanej z “posłusznym wykonywaniem” razi każdą nowoczesną i niezależną kobietę, nie wspominając już o feministkach. A już kiedy nauczyciel każe jej „przestać myśleć i zacząć podążać”, pomieszanie pojęć sięga szczytu. Prawdziwym sensem tej rady jest zalecenie odejścia od racjonalnej interpretacji i zaufania odczuwanej propozycji ruchu. Kobieta często rozumuje jednak: „muszę stać się biernym, bezmyślnym obiektem, którym prowadzący będzie poruszał”. I widzi wtedy dwie możliwości: albo faktycznie stać się przedmiotem, albo zbuntować się, co jest równoznaczne z powiedzeniem „mogę z tobą konwersować tylko wtedy, gdy to ja mówię”.

Jeżeli kobieta wybierze pierwszą możliwość (model “wykonuj”), zaczyna oczekiwać, że prowadzący wskaże drogę jej ruchu od początku do końca. To spowalnia ją tak dalece, że prowadzący staje przed wyborem: albo przestać tańczyć, albo wymuszać wszystkie ruchy partnerki. Powstaje zaklęty krąg: im mniej partnerka się porusza, tym bardziej partner wymusza ruch. A im bardziej on wymusza ruch, tym mniej ona jest skłonna poruszać się sama. Taki system podążania jest jak spacer w przyjacielem, podczas którego oczekujesz, że on będzie dyktował, gdzie masz postawić stopę przy każdym kroku.

Kiedy podążająca wybiera rolę pasywnego obiektu, skazuje swojego partnera na pracę porównywalną z  przenoszeniem mebli. Kiedy dla odmiany to prowadzący myli swoją partnerkę z meblem, skazuje się na odmowę ze strony większości tancerek.

 Prawdę mówiąc podążanie nie ma nic wspólnego z pasywnością dokładnie tak, jak prowadzenie nie ma nic wspólnego z wymuszaniem.

Podążanie jest niezwykle aktywną rolą: wciąż gotowa, wciąż zajmująca dostępną przestrzeń, wciąż reagująca, wciąż otwarta na impulsy i sugestie. To jest jak bycie rzeką: jeżeli tylko jest przestrzeń, aby płynąć, rzeka płynie, nie potrzebuje być do tego popychaną. “Podążać” oznacza nie osądzać, zaufać dokąd prowadzi cię druga osoba i IŚĆ TAM całą swoją istotą, na swój własny sposób, wyrażając w tym ruchu siebie. Podążanie jest własnym wyborem i jest to rzecz o współpracy. Jeśli zdecyduję się nie podążać, partner musiałby mnie przewrócić, aby mnie poruszyć.

Moją ulubioną sztuczką w pracy z początkującym uczniem jest prowadzenie go tylko za pomocą delikatnego dotyku lub zupełnie bez dotyku. Jego kompletne zdumienie, że oto ja (drobna kobieta!) prowadzę jego (dużego i niezdarnego mężczyznę!) w kierunku, w którym ja chcę, ujawnia całą magię tanga. Prowadzenie to nie tylko wskazywanie drogi, ale także wykorzystywanie chęci drugiej osoby poruszania się w kreatywny sposób. 

Wielu nauczycieli lubi porównywać prowadzenie w tangu do prowadzenia samochodu (gdybym dostawała pieniądze za każdym razem, gdy nazwano mnie Ferrari, prawdopodobnie uzbierałabym już na takie cacko). Ja wolę raczej mówić, że prowadzenie jest jak zabawa z dzieckiem. Dziecko ma własną energię, własną wolę i własne pomysły na to, co chce robić. Sztuką jest nakłonić TO dziecko do zabawy Z TOBĄ.

Kolejną przyczyną, dla której często mylimy “prowadzenie i podążanie” z “polecaniem i wykonywaniem” jest fakt, że obydwa symbolizują w pewien sposób “energie”, które w uproszczeniu bywają kojarzone z  “męską” i “żeńską”.

(Powyższy oraz następny akapit wywołały sporą dyskusję, w której zwrócono uwagę, i słusznie, że nazywanie tych energii „męską” i „żeńską” może je łączyć zbyt mocno z płcią biologiczną. Nie jest to moim zamiarem, ponieważ postrzegam je w oderwaniu od biologii. Prawdą jest również i to, że wyjaśnienie czegokolwiek za pomocą tylko dwóch głównych energii jest zbyt uproszczone, i że my, ludzie, jesteśmy znacznie bardziej skomplikowani. Zgadzam się z tym. Poniższy akapit traktuje o tym, co do tej pory myślałam o dwóch rolach w tangu i dwóch energiach w rozumieniu podanym wyżej. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że mogę się w tym całkowicie mylić).

Energia męska jest energią DZIAŁANIA: dążenia, eksplorowania, tworzenia i burzenia. Prowadzenie jest zdrowym sposobem ekspresji tej energii. Jest to rzecz o stawianiu celów, o sterowaniu, inspirowaniu, odpowiedzialności i nawigacji.

Energia żeńska jest energią BYCIA: płynięcia tam, gdzie jest dostępna przestrzeń, zajmowania i wypełniania jej, osadzania się w niej. Jest to rzecz o intuicji, uczuciu, zaufaniu, o przemianach i o rodzeniu rzeczy nowych. Jednym z najpiękniejszych aspektów tanga jest to, że pozwala ono tym dwóm energiom wyrażać siebie we wspólnej zabawie. Jednak jako prawdziwy prowadzący będziesz potrzebował kropli kobiecej energii w sobie, a jako prawdziwa podążająca będziesz potrzebowała kropli energii męskiej. Dlaczego tak jest? Bo w skrajnym przypadku te dwie energie stałyby się właśnie „polecaniem i wykonywaniem”. Męska energia w swojej skrajności skutkuje przemocą, a kobieca - całkowitą biernością. Pierwsza tworzy macho, a druga - księżniczkę. W tańcu oznaczałoby to, że mężczyzna ściska kobietę w ramionach i ciągnie ją po parkiecie, podczas gdy ona szybko pedałuje stopami, aby uniknąć bycia rozjechaną. Tak właśnie często tańczono tango, kiedy zaczynałam się go uczyć. W tamtych czasach popularnym powiedzeniem było „każdy błąd jest winą prowadzącego” i byłoby to dla mnie całkiem ciekawe stwierdzenie … gdyby było prawdą. Myślałam wtedy, że prowadzący powinni byli zatem chętnie tańczyć z dowolnymi partnerkami.  Było jednak oczywiste, że oni woleli prosić do tańca kobiety dobrze tańczące. 

Niestety do dziś w wielu miejscach widujemy styl tańca „macho - księżniczka”. Kluczowe jest, aby zrozumieć, że problem tkwi nie w słowach, ale w tym, jak ludzie je interpretują. Słowa same w sobie są całkiem w porządku.

Każde z nas ma do swojej dyspozycji obie energie: męską i żeńską, a ich zbalansowanie jest różne nie tylko u każdej osoby, ale też w każdej sytuacji.

Kiedy ja prowadzę, wyrażam więcej mojej „męskiej” energii; kiedy podążam, więcej „kobiecej”. Kobieta, która lubi prowadzić, niekoniecznie jest wojującą feministką, po prostu lubi prowadzić. Mężczyzna, który lubi podążać, niekoniecznie jest osobą uległą lub homoseksualną, po prostu lubi ten szczególny stan bycia wynikający z podążania. 

Jeśli wolisz inne słowa, wybierz te, które uważasz za bardziej odpowiednie. W końcu chodzi tylko o to, jak trafnie zastosujesz je w swoim tańcu, aby był dobry i znaczący.


Autor oryginału: Veronica Toumanova

Źródło: Facebook

Tłum. Lechosław Hojnacki, hojnacki.net


Pogrubienia pochodzą od autorki.

Więcej tekstów tej samej autorki (tamże linki do wszystkich tłumaczeń moich i nie moich): www.verotango.com/p/essays.html 

Od tłumacza:

Angielski oryginał zawiera często używane rzeczowniki "leader" (prowadzący/a) oraz "follower" (podążający/a), które, podobnie jak czasowniki [np. "walked" (spacerował/a)], w języku angielskim odnoszą się do obu płci. Nie jest możliwe zachowanie w tłumaczeniu polskim podobnej uniwersalności bez kompletnego zaciemnienia treści wersjami, subwersjami z różnymi końcówkami rodzajowymi etc. Dlatego w tym i innych tłumaczeniach stosuję zależnie od kontekstu albo formy rodzajowe "najczęściej spotykane w praktyce" (np. "prowadzący" a nie "prowadzący/prowadząca" oraz "podążająca" a nie "podążający/podążająca"), albo też formy rodzaju męskiego (np. "będziesz musiał praktykować" etc.). W wielu przypadkach opisywane sytuacje i zjawiska odnoszą się jednakowoż zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Bardzo proszę Czytelnika o zrozumienie dla priorytetu czytelności i przejrzystości tekstu nad drobiazgowością oraz o podstawienie sobie za każdym razem obu form rodzajowych. 

Gdyby jakiś konkretny kontekst wskazywał odniesienie tylko do jednej płci, używam sformułowań "kobieta" lub "mężczyzna".

I jeszcze jeden wyjątek: tam, gdzie Autorka pisze o sobie, używam formy rodzaju żeńskiego (np. "uzyskałam pełnię twojej uwagi")